Niemal jedną czwartą (24,1 proc.) naszych domowych budżetów stanowią wydatki na zakup żywności, stąd bardzo istotna jest pewność, że kupowana przez nas żywność charakteryzuje się wysoką jakością, a nade wszystko – że nie jest podróbką. Spożywając żywność zafałszowaną narażamy się nie tylko na dostarczanie naszym organizmom produktów o niskiej jakości, ale też możemy wystawiać na szwank nasze zdrowie.>
Ujawniane w ostatnich latach przez media kolejne afery – związane czy to z dodawaniem koniny do wołowiny, czy z obecnością melaminy w formule do żywienia niemowląt – pokazują, że proceder fałszowania żywności nie jest zjawiskiem marginalnym. Z punktu widzenia prawa, jako fałszerstwo będziemy określać wprowadzenie z premedytacją do wyrobu lub surowca spożywczego substancji, które powodują pojawienie się cech niezgodnych z deklaracją producenta, a następnie wprowadzenie takiego wyrobu do handlu bez uświadomienia klienta, że ma do czynienia z produktem niepełnowartościowym, bądź też podawanie nieprawdziwych informacji o produkcie, dotyczących na przykład posiadanych certyfikatów. O ile w wielu przypadkach zafałszowania nie pociągają za sobą konsekwencji zdrowotnych (z ujawnionych w ostatnich latach jedynie wykrycie melaminy w preparatach mlecznych można do takich zaklasyfikować), to mają one konsekwencje finansowe (klienci kupują produkt, który nie jest tym, czego pragną) lub moralno-etyczne (próby deklarowania mięs zafałszowanych jako halal lub koszerne).
Jednocześnie konsument nie zdaje sobie sam sprawy z faktu, iż żywność zafałszowana występuje wokół niego częściej niż sobie wyobraża. Kupując w sklepie szynkę, nie wiemy, ile wody zostało w nią „wpompowane”. Biorąc do ręki sok, nie mamy pojęcia, czy w soku tłoczonym bezpośrednio nie ma dodatku soku z koncentratu. Idąc na wieczornego drinka do baru, nie możemy być pewni, że alkohol, który zamówiliśmy, jest dokładnie tym, który dostajemy – szczególnie, gdy dostajemy go w szklance lub kieliszku przy kontuarze.
Sytuacji nie ułatwia fakt, że żywność zafałszowana jest z reguły znacznie tańsza i chętniej kupowana przez konsumentów – co daje producentom kolejną zachętę do takich działań. Następnym problemem jest także to, iż potwierdzenie autentyczności rodzajowej i gatunkowej produktu oraz wykrywanie zafałszowań jest zwykle trudne, pracochłonne i kosztowne. Szybki rozwój technik analitycznych pozwala już na identyfikację i ilościowe oznaczenie nawet śladowych ilości wielu składników. Postęp techniczny zwiększa jednak także możliwości fałszowania żywności – możemy zatem stwierdzić, że w tym miejscu panuje stały „wyścig zbrojeń” między nieuczciwymi producentami, laboratoriami i instytucjami kontrolnymi, którego ofiarami zawsze są konsumenci, nabywający wyroby niepewne lub skazani na wyroby droższe.
Dlatego też każdy z nas stając przed sklepową ladą, powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, czy oszczędzenie 2-3 złotych na kilogramie produktu jest tego warte? Być może warto rozważyć zakup produktu droższego, przeanalizowanego pod kątem zgodności z wymogami prawa i o ustalonym składzie, a nie najtańszego, co do którego nie mamy żadnej pewności pochodzenia i składu.